Biegłem jak najszybciej za Deynarą. Ta, goniona zapachem, wzleciała wysoko w górę.
- Poczeeeekaj... - krzyknąłem ile sił w płucach. Zatrzymałem się. Rzeczywiście, w powietrzu unosł się mocny zapach spalenizny.
- Zobacz! - Wadera z góry wskazała łapą na las - łuna i dym. Pali się!
Przełknąłem ślinę. Ogień, to jednak straszny żywioł.
Zamyśliłem się. Gdy spojrzałem w górę, Deynary już tam nie było.
Rozejrzałem się ze strachem. Nie wiem dlaczego, ale to, że Deynara
znikła z zasięgu wzroku, przestraszyło mnie. Po chwili dostrzegłem z
ulgą, że wadera biegnie na złamanie karku w stronę palącego się lasu.
Oczywiście popędziłem za nią. Gdy dobiegliśmy do krawędzi lasu,
ujrzeliśmy popłoch i strach wśród małych zwierzątek, owadów i tym
podobnych. Nie było jednak widać żadnego wilka.
<Deynaro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz