Biegłam przez las sprawnie lawirując między drzewami. Moje uszy
poruszały się wychwytując każdy dźwięk. Z odległości wilki które mnie
nie znały zapewne nigdy nie przypuściłyby że jestem ślepa. Cały las
tętnił życiem. Ptaki świergotały w koronach drzew a rośliny zieleniły
się. Do mojego nosa docierało wiele różnych zapachów.
Kwiaty...zwierzęta. Wszędzie było tego pełno. Zmysły w tej porze roku
lubiły mnie zawodzić. Woń kwiatów wisiała w powietrzu zacierając zapach
wilków. Polegałam głównie na echolokacji, temperatórach i słuchu.
Właśnie te trzy rzeczy powiedziały mi że ktoś się zbliża. Stanęłam i
skierowałam głowę w kierunku pobliskich krzaków. Wyszedł z tamtąd
basior. Lawliet.
- No witam... - mruknęłam.
- cześć- powiedział takim samym burkliwym głosem. Coraz częściej
spotykałam go na samotnych wycieczkach. Nie dziwię się. Była wiosna.
Zarówno w pogodzie jak i w głowach wilków. Pora roku najbrdziej nie
lubiana przez samotników ale...przynajmniej było sporo zwierzyny.
( Lawliet ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz