Urodziłem się w ubogiej psiarni na Syberii. Moją matką była suczka rasy
Husky syberyjski, o imieniu Ilona. Ojca nie znałem, co wcale mnie nie
obchodziło. Dzieciństwo też spędziłem tam. W wieku 1, 5 roku, jak
wszystkie szczenięta miałem zostać sprzedany do innych zaprzęgów. Mój
pan jednak, człowiek hardy, ale uprzejmy, postanowił mnie sobie
zostawić. Ku mojej radości trafiłem do tego samego zaprzęgu co moja
matka. I przez kilka tygodni wszystko było OK. Ale pewnej nocy, gdy
niespokojnym snem drzemałem przy dogasającym ognisku, usłyszałem jakiś
szmer. Wstałem więc, i poszedłem poszukać źródła szmeru. Jakieś 15 min.
błądziłem po lesie, aż zobaczyłem moją matkę w towarzystwie jakiegoś
skrzydlatego wilka. W pierwszej chwili, nie wiedziałem co zrobić, ale
potem zaczaiłem się w krzakach i nasłuchiwałem. Po chwili usłyszałem
głos matki:
- Myślę, że czuje się dobrze. W zaprzęgu ciągnie, jak doświadczony lider.
- Cieszę się. Ale tak chciałbym go poznać...
- To jeszcze nie czas. Ale myślę, że Jaspe...
Mama nie dokończyła zdania, bo wyskoczyłem z krzaków i zawołałem:
- Mamo!! O co tu chodzi!!?? Co to za zwierzę??!!
- Och, Jasper... Wiesz... To jest...
- ...Twój ojciec, to chciała powiedzieć Ilona. - Wtrącił się nagle wilk.
Zamilkłem. Nigdy nawet nie podejrzewałem, że mogę być synem magicznego wilka. Wiedziałem o ich istnieniu, ale przecież...
- No tak Jasperku. - Powiedziała mama.
- Cóż rozumiem. - Powiedziałem cicho.
Reszta nocy, była bardzo przyjemna. Rozmawiałem z ojcem, dowiedziałem
się że ma na imię Alex. Rano wróciliśmy do reszty zaprzęgu. Od tego
czasu, chodziłem z matką na spotkania z ojcem. A 2 miesiące później
urodziła mi się siostra. Rodzice nazwali ją Luna. Ale nasze szczęście
ustało. Mój pan, gdy zobaczył, że Luna jest czerwono - zielona,
postanowił się jej pozbyć. Wyciągnął strzelbę, i wystrzelił. Kula już
miała dosięgnąć małej Luny, ale moja matka zasłoniła ja własnym ciałem.
Kula trafiła jej prosto w serce...Mama nie żyła! Człowiek podbiegł do
niej, i próbował coś zrobić, bo to nie ona była jego celem. Wtedy ja
podbiegłem i zabrałem Lunę. Znalazłem ojca, i mu o wszystkim
opowiedziałem. Był załamany, ale wiedział co robić. Powiedział mi:
- Jasper, mój synu! Idź, i znajdź sobie jakąś watahę magicznych wilków.
Ja, zostanę tu, i zajmę się Luną. Może kiedyś, cię odnajdę, ale na razie
idź sam. Proszę.
- Dobrze, ojcze. Żegnaj.
I odszedłem. Wędrowałem dużo czasu. Ile? Nie wiem, nie pamiętam. W końcu
dotarłem tu, a alfy pozwoliły mi zostać. Samica alfa, Kasumi,
zaproponowała mi oprowadzenie po terenach. Gdy wyszliśmy powiedziała:
<Kasumi, czy możesz dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz