Dopóty dopóki wadera nie zniknęła za pniami drzew, mój wzrok śledził
każdy jej ruch. Kiedy w końcu zostałem sam zwróciłem spojrzenie w stronę
swej nory. Jednym długim krokiem przedarłem się przez korzenie drzewa,
po czym wślizgnąłem się do dziury. Im głębiej tym tunel był szerszy,
muszę przyznać, iż było dosyć wszechstronnie. Przyłożyłem łapę do
ściany, zapłonąłem. Całe wnętrze się zaogniło, a wszystko wokoło parzyło
i paliło w łapy, bynajmniej zwyczajnego wilka, ja nie odczuwałem bólu
związanego z ogniem. Rozłożyłem swe graty, manatki na wykonanych z
konarów drzewa "meblach". Po parunastu minutach mimowolnej pracy
wszystko wyglądało jak na mnie przystoi. Zarzuciłem kaptur peleryny,
pochwyciłem w kły skórzaną torbę, a następnie wyskoczyłem z nory. Na
zewnątrz było już dosyć ciemno, jedyne światło biło od księżyca, tej
nocy nawet gwiazdy nie świeciły. Po upewnieniu się czy aby na pewno
nikogo tu niema, rzuciłem się biegiem przed siebie, cwałowałem sprintem
dobre pół godziny zanim dotarłem na miejsce, gdzie spotkać się miałem z
łupieżcami. Pognałem po rozżarzonych do czerwoności skałach, stanąłem
nad krawędzią morza magmy, w mą stronę kierował się już statek
nieproszonych gości.
Łajba zacumowała tuż przed wodospadem, wyskoczył z niego znajomy mi
wilk, stanął mi naprzeciw mierząc mnie wrogim spojrzeniem. Warknąłem
obnażając kły. Basior zmarszczył brwi.
- Zarum, czego ty ode mnie teraz chcesz?! - wrzasnąłem krążąc wokół wroga.
- Myślałem, że siostra coś dla ciebie znaczy i, że chcesz ją odnaleźć,
ale skoro tak do tego podchodzisz to możemy zerwać umowę... - burknął
zasłaniając pysk pod czarną czupryną.
- Ty mi pokaż siostrę, a ja dam ci te głupie księgi. - postawiłem warunek.
- Niestety, tą waderke otrzymać możesz dopiero jutro, obecnie przebywa
na wyspie Deadly Flames, daj księgi, a siostra jutro w samo południe
będzie twoja. - zaśmiał się szyderczo.
- Zgoda, lecz jeśli to będzie kolejne twe oszustwo to znajdę cię i własnymi łapami zniszczę. - spiorunowałem Zarum'a wzrokiem.
Wyciągnąłem z torby wszystkie trzy księgi potężnej czarnej magii ognia,
podałem je basiorowi, po czym oddaliłem się zdenerwowany.
***Pół godziny później***
Dochodziłem już powoli do Wodospadu Przeznaczenia. Zgodnie z obietnicą
Kasumi czekała tam wpatrując się w krystaliczną wodę, w łapie ujmowała
złoty naszyjnik, prezent od mojego ojca, opowiadał mi kiedyś o tym
miejscu, tu zrozumiał, że czuje coś do Alphy. Zbliżyłem się do niej
bezszelestnie, zasiadłem obok smutnej samicy.
- Wybacz, że musiałaś czekać, miałem ważną sprawę na głowie i nie dało
się szybciej. - przeprosiłem z grzeczności, którą chcąc nie chcąc
odziedziczyłem po Shiro. - No więc, opowiadaj.
<<Kasumi?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz