Tom zaszczycił mnie krótkim beznamiętnym spojrzeniem, nic nie
powiedział. Już wczoraj, gdy patrzył na mnie nie jak na osobę, tylko
rzecz... jakieś krzesło, wiedziałam, że będzie ciężko. Cały dzień
zbierałam myśli, udając, że nadal jestem za słaba, żeby wstać-
jednocześnie chciałam poszukać Cassy, ale okazało się, że dawno nikt nic
o niej nie słyszał.
Miałam piękną przemowę. Przemowę, która wyparowała z mojej głowy, gdy
tylko przykucnęłam w kącie, niezręcznie obejmując się skrzydłami.
Milczeliśmy, powietrze jakby zgęstniało. Zaczęło mnie mdlić ze stresu.
Rzuciłabym mu się na szyję, gdyby nie strach, że mnie odepchnie.
- Tom, powiedz coś- szepnęłam w końcu. Milczał.- Tom, proszę.-Dziwiłam
się swojemu płaczliwemu tonowi, ale oczy same wypełniały się łzami, gdy
dostrzegałam, jak autentycznie męczyła go moja obecność.
-Tom...-zaszlochałam.
-Wyjdź stąd.-Niemożliwe. Żadnych emocji. Zero. Od jakiegoś czasu
myślałam, że mnie znienawidzi, ale dopiero teraz zaczynałam w to
wierzyć.
- Powiedz mi to w twarz. -Rzucił mi kpiące spojrzenie. -Nie można tak po
prostu mieć kogoś w dupie, jeśli kiedykolwiek się go kochało!!!-
wrzasnęłam i od razu pożałowałam. Na pewno będzie chciał się kłócić.
- A więc to moja wina? -Gorycz. Gorycz jest gorsza niż nic, przynajmniej
chciałam w to wierzyć.- To ja odrzuciłem twoje emocje, to ja cię
zostawiłem, olałem?
- Nigdy nie powiedziałam, że cię nie kocham- chlipnęłam i znów się
skuliłam. Wściekłość na jego twarzy prawie mnie przerażała. Zawsze
myślałam, że jest łagodny... Z drugiej strony sama bym była sobą
zirytowana. Ale "irytacja" to bardzo łagodne określenie.
Nagle zrozumiałam: zaręczyny. Bogowie, on to po prostu źle zinterpretował. Może... Może jeśli to wyjaśnię...
- Słuchaj.- Udało mi się opanować drżenie głosu.- To, że nie widzę
siebie, w sukni ślubnej nie znaczy, że ci nie ufałam. Nie angażowałabym
się w związek, gdybym na nim nie polegała. Kocham cię, Tom. Nie widzisz
tego? Czy może nie chcesz widzieć? -Znów zamilkł, patrząc na ścianę.
Podeszłam do niego chwiejnym krokiem, ledwo widząc przez łzy." To
pomyłka- powtarzałam jak mantę.- Zafiksował się w błędnej interpretacji
mojego zachowania i źle czytał emocje. Kocham go. A on o tym wie. I on
też mnie kocha, bronił się tylko przed zranieniem, dlatego zachowywał
się tak chłodno. Musi wiedzieć. Musi. Musi." powtarzałam, patrząc na
niego. Prawie mdlałam od jego bliskości.
<Tomie, twoja kolej. Jedna prośba: nie ignoruj mnie, rozmawiaj ;-;>
Deynaro - wiedz że "oficjalny" ślub nie jest obowiązkowy. To może wyglądać tak jak w każdej innej wilczej watasze. ;-;
OdpowiedzUsuń~ James i Samantha
Ślub i tak to nie to XD
Usuń~Deynara