6 kwi 2014

Od Kremla C.D. od Kreski

- O mame moyey ... - zachwiałem się - nie wierzę... - te słowa mówiły same za siebie. Stałem i nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
- Naprawdę? - uśmiechnęła się Kreska
- Deystvitel'no! Kresiu...

// Ten dzień, jak można się spodziewać, zmienił moje życie. Od tej chwili przez przynajmniej kilka dni byłem najszczęśliwszym basiorem pod słońcem. \\

Gdy doszedłem wreszcie do siebie (zajęło to dobre kilka minut) powędrowaliśmy razem odwiedzić mojego brata - Telera, i opowiedzieć mu co zaszło. Po drodze spotkaliśmy także Cartenę, i zapominając jak bardzo jej nie lubię (takie życie), z radością opowiedziałem jej że Kreska zgodziła się za mnie wyjść.
W gruncie rzeczy dopiero teraz widzę że to co Cartena dla mnie zrobiła ratując mi życie, bardzo się przydało.

Koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz