9 kwi 2014

Od Jamesa C.D. od Valiente


Wparowałem do jaskini i stanąłem jak wryty gdy usłyszałem krzyk wadery. Cassidy również na pysku miała nie małe zdziwienie - to trzeba przyznać.
- Co ci?! - doskoczyłem do Valiente z pytaniem
Ta roglądneła się i z oddechem ulgi spuściła głowę a potem zamknęła oczy.
- Valiente? - zapytałem łagodnie
- To ja ci coś zrobiłam? - zapytała medyczka
- Nie, nie. - odpowiedziała szybko
- To co ci dolega? - usiadłem
- Nic takiego, po prosty miałam zły sen. - stwierdziła
- Co za dziwny zbieg okoliczności. Ja też miałem sen! Może nie tyle co przerażający, co raczej dziwny... - mówiłem, a z każdym słowem mój głos był coraz... bardziej "pewny".
- A teraz wracając do 'uszkodzonej' łapy. - Cassidy zwróciła się do wilczycy - Nadal ból nie ustępuje?
- Emmm... Jest już lepiej. - odpowiedziała delikatnie ruszając zranioną łapą.
- To dobrze. - uśmiechnęła się medyczka
- Jak długo mam uważać na opatrunek? - zapytała Valiente wstając

< Cassidy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz