James zaprowadził mnie na polanę miłości. Zatrzymałam się na chwilę we wnęce stworzoną przez drzewa i popatrzyłam z uśmiechem w dal.
- nie zbierasz?
- wiesz... Nie potrzebujemy tego aż tyle.
James usiadł obok mnie.
Przez dłuższą chwilę, nie wiedząc co powiedzieć - a jednak mając coś do powiedzenia, siedzieliśmy ze wzrokiem wbitym w to samo miejsce - pełnię księżyca.
- może... Może już do niej wrócimy? - zapytał James. Spojrzałam na niego wzdychając, po czym wzięłam kwiatki z podłogi i spacerem zaczęłam podążać do mojej jaskini.
<James? Ok, ok, znam ten "ból" XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz