24 mar 2014

Od Jamesa C.D. od Valiente


Skoczyłem na gryfa. On odwrócił głowę. Zostawił waderę i jednym udeżeniem zrzucił mnie na ziemię.
- Przydałaby się pomoc. - pomyślałem
Jednak nie było nikogo w pobliżu i trzeba było uciekać - czasami nie ma lepszego wyjścia z sytuacji.
Przemknąłem zwinnie pomiędzy łapami napastnika i chwyciłem Valiente za łapę(tą zdrową). Mocno ją szarpnąłem i puściłem się biegiem razem z nią. Może gryfy są silne i szybkie, ale nie są zwinne. Slalom wokół drzew zazwyczaj wystarcza. Spojrzałem do tyłu - po stworze ani śladu. Jednak dla bezpieczeństwa przebiegliśmy jeszcze jakieś 200 metrów. Wilczyca usiadła podkurczając łapę. Podszedłem do niej.
- Daj obejrzeć...
- Tu nie ma co do oglądania. - stwierdziła przez zęby - Trzeba iść do medyka.
- Niedaleko jest jaskinia Cassidy. Do niej pójdziemy. - stwierdziłem - I trzeba się zastanowić co z gryfem, bo może dopaść też inne wilki. - mówiłem pomogając jej wstać.
- Dam radę iść bez pomocy.
- Możliwe ale lepiej będzie jak ci pomogę nieco.
Chciała coś powiedzieć ale ja jej przerwałem:
- Nalegam.

< Valiente? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz