13 lut 2014

Od Rin'a C.D. Od Cassidy - Wieczór Kawalerski


"Oszołom?" Pomyślałem, ale stwierdziłem, że nawet nie będę pytał o szczegóły. Zapewne i tak nie dowiedziałbym się niczego konkretnego... W ostateczności byłem trochę poirytowany lenistwem owego "oszołoma". Co jak co, ale zorganizować wieczór kawalerski by wypadało, szczególnie, że ślub jest już jutro.
- Cholera, ja mógłbym spróbować coś wymyślić... - Wymamrotałem niepewny, jednak zbytnio nastawiony na cały wieczór, aby tak po prostu olać sprawę.
- Byłoby świetnie! - wykrzyknęła Cassidy.
- Tylko, że ciężko będzie cokolwiek zorganizować na ostatnią chwilę. Ślub jest już jutro, a obecnie już robi się ciemno... Jeżeli chodzi o jedzenie, mamy go aż nadto i wątpię aby wielką tragedią było, jakbym trochę zabrał. Tylko... Nie mamy ani przygotowanego miejsca, alkoholu - który jest nieodłącznym elementem. - ani nawet nie wiem czy zgromadzę watahę w tak krótkim czasie... - wyliczałem przystępując z nogi na nogę. Im dłużej nad tym myślałem tym bardziej niewykonalne mi się to wydawało.
Wadera westchnęła.
- Ja chyba niewiele już mogę zrobić... Zresztą ty też nie musisz niczego. To tylko jakbyś chciał... Znasz tereny watahy, prawda? Niektóre miejsca są na tyle interesujące, że nie trzeba ich wcześniej przygotowywać. A jeżeli mowa o popitkach, wspomnę o tym Disco. On zawsze ma tego tyle, że powinno starczyć... - usiłowała ratować sytuację.
- Bardzo by to pomogło... - uśmiechnąłem się. - ale co ze zgromadzeniem imprezowiczów?
- Sama zaraz musze już iść, ale w miarę możliwości powiadomię ich najwięcej ile zdołam, resztą chyba się zajmiesz. Muszę tylko wiedzieć, czy na pewno się tego podejmujesz? - powiedziała. Byłem zadowolony, że wspiera męską część społeczności w takiej sytuacji. Zastanowiłem się moment i zgodziłem, nadal trochę niepewny. Nasz wieczorek z pewnością będzie skromniejszy niż ten żeński, ale ważne żeby był i zabawy nie zabrakło.
- Dobra, myślę, że najlepszym miejscem będą obrzeża Lasu Nocy, obok Bezkresnej Doliny. - mruknąłem w zamyśleniu. Pomimo piękna miejsc, nazwy były wyjątkowo oklepane i dziwnie się czułem musząc ich używać.
- Dobra, powiem Disco, aby dostarczył wam trochę czegoś wytrawnego! - rzuciła na pożegnanie z uśmiechem i pognała w głąb lasu zająć się swoim wieczorem panieńskim. Westchnąłem. Byłem zmęczony, jednak nie potrafiłem temu wszystkiemu odmówić. Trochę się wpakowałem, ale przynajmniej przysłużę się dla watahy, bo zdaje się, że nie jestem tu zbytnio zauważany i najczęściej po prostu ignorowany. Dużo osób widziała mnie raz czy dwa... zapomina mojego imienia...
W takim razie zrobię to zarówno dla siebie jak i dla reszty samców. Bez zastanowienia, odwróciłem się na pięcie i ruszyłem do punktu wyjścia. Płomienie na mojej głowie połyskiwały, kiedy spieszyłem się jak tylko mogłem. Nie miałem za wiele czasu... Stanąwszy na polanie, na której wciąż jeszcze pracowano, poszedłem wzdłóż jej, do mojego "stanowiska", gdzie przygotowane były wykwintne potrawy. Wybrałem sporą część tych powtarzający się, a mimo to zdało się niczego nie ubyć.  Zwróciłem się do wilków zajętych dalej przygotowywaniami. Na szczęście były to praktycznie same basiory.
- Hej panowie! Wieczór kawalerski nas nie ominie! - Krzyknąłem. - Za godzinę wszyscy się tu spotkajmy, zaprowadzę was na miejsce! Zwołajcie resztę! - odpowiedziały mi pomruki aprobaty i oszołomione spojrzenie naszego dziwaka.
Nic więcej nie dodając pobiegłem na miejsce niosąc przekąski. Czekając na dostarczenie "towaru" przez Disco o którym wcześniej nic nie słyszałem, wziąłem się za coś w rodzaju dekoracji. Ale to nie było ważne i tak nie zrobiłem wiele. Miejsce samo w sobie było wystarczające. Zająłem się tylko przyniesieniem dużej ilości żłobionych kamieni na jedzenie i picie dla każdego wilka. Wkrótce także i alkohol został dostarczony i nawet nie będę komentował stanu wilka, który mi je przyniósł. Tak czy owak po przejrzeniu, uśmiechnąłem się do siebie. Cassidy musiała nieźle się postarać, aby załatwić nam takie mocne cudeńka.
W ostateczności starałem się przydać jak najbardziej, ale było za mało czasu. Mijał szybciej niż się spodziewałem, przez co wpadłem na polanę nieco spóźniony i...
Szczęka mi opadła. Jednak znaleźli wszyscy, nawet Ci nowi! Wpatrywali się we mnie z zainteresowaniem, ale pomijając wzajemne szepty  nie śmiali się odezwać. Ja również, machnąłem tylko łapą, na znak "ruszamy" i zaprowadziłem ich na miejsce.
A zabawa była wyśmienita! Na początku co prawda sztywno, ale z czasem się rozkręciliśmy (delikatnie ujmując). Śmiechy, żarty, picie, jedzenie, a nawet muzyka nie wiadomo skąd. Zapewne zajął się tym Louie, bo po znacznym popiciu przez niego, gatunek się zmienił na typowo wieczorowo kawalerski, jeżeli wiecie o czym mowa xD
Działo się to do później nocy, a sam mało nie zdechłem ze śmiechu  kiedy dowiedziałem się, że parę wilków już odpadło i wylegują się gdzieś zupełnie nieprzytomni. A jeszcze bardziej rozbawił mnie fakt, że oszołom, który okazał się zwać Lawliet'em był w tej grupie...
Podsumowując - Lepiej być nie mogło, impreza przednia, a nasze wesołe, pijackie krzyki pod koniec słychać było chyba w każdym zakątku terenów.

<Okej, przepraszam za MASAKRYCZNĄ jakość, ale wiadomo - na szybko xD Jak ktoś chce jeszcze coś dodać to ma czas tylko dzisiaj, ewentualnie jutro dopóki ślub się nie odbędzie. xD>

2 komentarze:

  1. Wow! ^.^ James już nic nie nabazgra ale fajnie! No! Wisienka na szczycie tortu! I jutro wesele!!!

    I dzięki za zaangażowanie Rin!
    ~ James

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko xD Jak starczy mi czasu i bodajże ochoty, chciałabym coś nabazgrać od L'a, ale to jest raczej wątpliwe xd
      ~Rin i L

      Usuń