8 lut 2014

Od Lawliet'a C.D. Od Cassidy


- Nie ma takiej potrzeby. - Odparłem krótko, nieco zagubiony w tej dziwacznej rozmowie. Wciąż się w nich plątałem, pomimo znaczącego faktu, iż ze mną przeprowadzane były praktycznie tylko i wyłącznie intrygujące wymiany zdań. Moim zdaniem powodem tego było głupkowate zbicie z tropu rozmówcy, ale gdy zapytasz kogoś innego, najpewniej stwierdzi, iż to po prostu ja jestem dziwny.
Zresztą nieważne, nie ma to dla mnie większego znaczenia.
- Taaak więęc? - zapytała Cassandra przedłużając sylaby, co miało zatuszować zakłopotanie. Westchnąłem.
- Eh, może powiedz mi gdzie jest jaskinia Alphy, zabawię tu trochę a potem idę dalej. -powiedziałem znudzony i przeciągnąłem się pokracznie.
- Nie uważasz, że to trochę bez sensu załatwiać wszystkie "formalności" tylko po to aby pobyć zaledwie kilka dni? Możesz zostać tu przecież gościem... - odparła. Spojrzałem na nią sceptycznie.
- Zawsze jest szansa, że znajdę tu swoje miejsce i zostanę. - odpowiedziałem.
- Ale to nadal bez sensu... możesz być gościem, a jak jak Ci się spodoba to dołączyć...
- Dyskusja ze mną na ten temat jest równie bezsensowna. - uciąłem, chcąc zakończyć tę konwersację, która i tak nie zdawała nigdzie prowadzić. Spuściła głowę zrezygnowana, a grzywka przysłoniła jej oczy.
- Dobra, chodź, zaprowadzę Cię do Alphy. - mruknęła.
- Ale przecież ja sam mogę...
- Nie. Twoja wiarygodność co do pochodzenia mnie nie przekonuje. Nadal uważam, że możesz być szpiegiem, dlatego zaprowadzę Cię osobiście. - wyjaśniła zniecierpliwiona. Chciała mnie juz tam dostarczyć i zmyć się jak najszybciej. Przytaknąłem niechętnie i powoli ruszyłem za wilczycą. Czułem się niezręcznie, kiedy ukradkiem przyglądała mi się jakbym spadł z księżyca.
Gdzieś w połowie drogi zatrzymałem się i zacząłem obserwować sporę grupę ożywionych wilków. Każdy z nich wydawał się bardzo zaangażowany w to co robił. Jeden z nich nawet zdawał się "gotować" jak to mawiali ludzie.
Zabawna wataha, doprawdy.
- Co tam się dzieje? - zapytałem Cassidy zaintrygowany. W watahach w których żyłem nie działo się nic ciekawego, oprócz wzajemnych miłostek, czy mini wojen.
- Ah tak! To przygotowania do ślubu.
- Ślubu? - wymamrotałem. Przecież wspólne partnerstwo zawsze polegało na dialogu: "Czy chcesz być moją partnerką?" "Tak" i ot całe zaślubiny. Coś, co było tutaj organizowane, należało raczej do zwyczaju ludzi.
- Do tego podwójnego. Mój i Alphy. Niektórzy twierdzili, że jeszcze Bet, Deynary i Tom'a ale zdawało się to być plotką. - odpowiedziała zaaferowana. Mruknąłem przytakująco nadal wlepiając wzrok w gromadę, która bawiła się nawet w konstruowanie czegoś, co miało imitować ślubny ołtarz.
- Ale nie muszę przychodzić na ceremonię, prawda?
- Nie. - odpowiedziała oschle. Zrozumiałem, że źle zrobiłem mówiąc to wprost. Cassidy zdawała się mieć nadzieję, iż na ślubie będą wszyscy członkowie watahy, nawet Ci nowi.
- Nie chciałem Cię urazić...
- Chodź już, zanim mnie zauważą i wciągną w sprawdzanie asortymentu... - zaśmiała się. - wtedy nie dotrzemy do Alphy przez najbliższe kilka godzin. - Nie odpowiedziałem, tylko ruszyłem za nią.
Dalej miały miejsce formułki mające na celu przyjęcie do watahy. Kiedy tylko to skończono poszedłem poprzyglądać się wilkom organizującym całe widowisko. Kręciłem się, nieco przeszkadzając, ale co poradzę, że chciałem obejrzeć wszystko?
- Hej, ty! - usłyszałem i spojrzałem pytająco na wilka, który robił coś przy jedzeniu. - Nowy?
- Na to wygląda. - odbiłem i zajrzałem mu do "garnka".
- Hej co ty wyrabiasz!? - wykrzyknął.
- Ojej, co to jest?
- Potrawa. - burknął wymijająco. - Jak Ci na imię, panie wszędobylski?
- A tobie?
- Jestem Rin. Kucharz jeżeli chcesz wiedzieć.
- Kuuchaaarz? - wymamrotałem. Popatrzył na mnie jak na skończonego debila po czym wziął jakiegoś wielkiego liścia i nałożył trochę jedzenia.
- Masz i błagam Cię, idź stąd. - mruknął. Wziąłem liść do pyska z dwóch stron aby nie wylać i wykonałem polecenie posłusznie, ale zaaferowany podarunkiem nie patrzyłem gdzie idę i wpadłem na jakąś równie zajętą wilczycę.
- Ktoś ty? -warknęła. Odłożyłem porcję.
- Lawliet. - odbiłem krótko, osobiście nie lubiąc wyjawiać danych osobowych. Mina wadery wyrażała "Kolejny upierdliwy nowy, to jasne" - Co tu robisz? -dodałem.
- Jak to co? Jestem Druhną...
- Druuuhnąąą?

<Deynara? XD Wiem bardzo kreatywnie XD>

PS. Błędy poprawię jak dopadnę tablet xD Pisane na szybko ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz