Rano obudziłem się i przewróciłem z hukiem i coś zagruchotało. Powstałem
i "pomaszerowałem". Kontem oka zauważyłem Nochego leżącego na kupie pół zwęglonych liści które gdzie nie gdzie się jeszcze jarzyły.
Miałem potworny ból głowy że myślałem że zaraz eksploduję! Do tego
miałem dziwne uczucie jakbym... coś zapomniał. Pamięć mi szwankuje?
Dziwne. Ale wracając do rzeczy czyli do bólu głowy to jednak miałem
wrażenie że kiedyś czułem o wiele większy i że ten z tym w porównaniu
wychodzi kiepsko... dziwne. Dlatego tylko się chwyciłem za łeb i zaspany
zwróciłem się w stronę "spiżarni". Byłem głodny.
Nie zwracałem większej uwagi na otaczający mnie bałagan. Było wiele
wody, bąbelków mydlanych, jakiś gruz, jakiś powyginany miecz wbity w
skałę, puste i pół puste szklanki z soku kaktusa, coś było przypalone i
wciąż się jeszcze dymiło, były gdzie nie gdzie wianki z kwiatów niektóre
były całkiem zmiażdżone a niektóre wisiały i leżały w najróżniejszych
miejscach, gdzieniegdzie zlepki czyjejś krwi o i nawet była szklanka
krwi, były kostki lodu na zakurzonej podłodze jaskini, były kręgle, była
biała kura z piórkami i jeszcze kilka na w pół oskubanych ale żywych, i
było MULTUM pierza i puchu. Przeszedłem właśnie po mieszance krwi i
soku z kaktusa i pierza i zmiażdżonych płatków róż. Jakieś iskierki, i
kilka plam z chyba czekolady (ale CHYBA bo śmierdziało), kłębki sierści,
DUŻO sierści, przeszedłem obok wielkiego kaktusa. Ciekawe kiedy tu
wyrósł. Były też wypalone do połowy świeczki, kilka leżało i od tego coś
się fajczyło, wielka piramida szklanek z soku kaktusa. Było jeszcze
jakieś dziwne coś w czym był uwiązany mini smoczek[dla dzieci(do buzi]), bardzo malutki,
przypominało to trochę kołyskę... było kilka pomidorów w całości a
reszta była na ścianach, podłodze, i suficie jaskini. Jedna kolumna w
jaskini była przełamana na pół. Były też świecące i migające kamyki.
Wszedłem jedną nogą w dziwne coś... to był wosk, a zaraz potem jakaś
kwoka zagrodziła mi drogę, ja ją tylko jednym kopem odepchnąłem i
szedłem dalej. Ledwie co otwartymi oczami jak przez mgiełkę zauważyłem
że przede mną leży Shadow. Przez cały czas miałem mętlik w głowie i świat mi
wirował. Zaraz przed leżącym na ziemi bratem skręciłem w lewo i byłem
już w dość jasnej piwnicy. Podszedłem do pierwszej góry jabłek i
obwąchiwałem je które będzie najlepsze (Ej! Co się dzieje? Przecież
jestem mięsożercą!). Wąchałem gdyż mi wzrok nie domagał... Nagle coś
zaczęło delikatnie warczeć... w brzuchu mi burczy? Nie raczej nie.
Spojrzałem w bok moimi zapuchniętymi i obolałymi oczami. Ukazał mi się
mniej więcej taki obraz... był tylko trochę bardziej zamazany:
Zwróciłem uwagę głównie na to coś złotawego pod nogami stwora... chmm...
chyba popuścił, zdarza się. Chyba że to jest pomarańcz którą wczoraj
jadłem i wyszła mi przez gardło... Nieważne. Wróciłem do obwąchiwania
jabłek. Nagle stwór warknął głośniej o wtedy właśnie poczułem bijącą od
niego czarną magię itp. i w tej też chwili wróciłem do zmysłów
spojrzałem na niego przerażony, przywarłem do ściany. Potem zacząłem się
drzeć jak baba i w końcu wybiegłem z potworną prędkością z piwnicy. Krzyknąłem biegnąc:
- Chłopaki w "spiżarni" jest coś z trzema głowami!
Biegłem dalej, ale
moją prędkość spotkała próg zwalniający którym był nie kto inny jak
Shadow.
< Noche? >
PS. Mógłbyś zrobić tak, aby Shadow dokończył? ;)
I co? Nie jest za żmudne?
OdpowiedzUsuń- James
Skąd! Jest ok!
Usuń