Leciałem i biegłem na zmianę. Bez odpoczynku. Bez snu. Bez jedzenia. Bez
czasu na napicie się. Gdy wataha wykryje moją ucieczkę ruszą w pościg.
Karą za taki wybryk byłaby śmierć. Wataha mroku miała świetnych
tropicieli. Kilku dobrych lotników i paru profesjonalnych zabójców.
Poruszałem się naprzód i naprzód. Przez dwa dni bez jedzenia i picia.
Łapy bolały i paliły żywym ogniem. Na skrzydłach zrobiły się krwawiące
rany. Ja sam byłem jak wychudzony szkielet. Pragnienie bardzo mi
dokuczało.
Doleciałem do pięknego lasu. Znalazłem strumień i zacząłem łapczywie chłeptać wodę.
- Wiesz jak karzemy za ucieczkę? - spytał nagle szorstki głos za moimi plecami
Odwróciłem się. Był to Gorgrog. Najpotężniejszy wilk z watahy. W
porównaniu ze mną był wielki. Prawie dwa razy większy ode mnie. Miał też
o wiele większe skrzydła. Nie był też tak wychudzony jak ja. Stanąłem w
pozycji bojowej choć ledwo trzymałem się na nogach.
- Kary dokonam osobiście. - zawarczał Gorgrog.
Nie spodziewanie skoczył na mnie. Odskoczyłem w ostatniej chwili. Gdybym
był w lepszej formie spróbowałbym walki, ale teraz moim jedynym
ratunkiem mogła być tylko ucieczka.
Jednak mój plan chyba został rozpracowany. Gdy próbowałem odlecieć skakał na mnie i nie pozwalał wybić się w powietrze. W jednym z odskoków moja łapa zahaczyła o korzeń. Upadłem uderzając
głową w twardy kamień. Usłyszałem tylko zwycięskie wycie Czarnego
Wilka...
< Ktoś pomoże? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz