Pozwólcie że zacznę od tego że jestem James co pewnie już zauważyliście,
mam żywioł wody, i jedno stanowisko, tak tylko jedno. Miałem mieć dwa
bo siostra mnie prosiła ale ja wole mieć jedno i dobrze je wykonywać...
Teraz będę opowiadał od momentu w którym wyczułem jakiś nieznajomy zapach.
Zwróciłem głowę w jego stronę i zauważyłem że moja siostra kogoś ściga.
Może ktoś wkroczył na nasze terytorium? Szybko pobiegłem za tym
zapachem. Po chwili zaczęliśmy ich doganiać. Można było już dostrzec że
to skrzydlaty samiec i brązowawa wilczyca. Jak znam życie to pewnie są
parą... ale dlaczego uciekają a my ich ścigamy?
Po chwili zatrzymali się.
- Kim jesteście i skąd się tu wzięliście? - spytała warcząc brązowa wadera z błękitnymi oczami.
Pewnie już większość osób zna przebieg dialogu więc przejdę do
momentu gdy moja wspaniałomyślna siostra zauważyła że mam dziś gorszy
dzień i zechciała powiedzieć:
- James jak chcesz możesz iść. Powiedziała z uśmiechem Kasumi.
- Na pewno? - upewniałem się.
- Na pewno.
Odszedłem pośpiesznie w swoją stronę.
W swoją stronę to znaczy pod Drzewo Osobliwości. Bije od niego niezwykła
energia coś jak nad źródłem Życia tylko że mniejsza. Ta energia mnie
uspakaja, oczyszcza, upewnia że będzie dobrze. Właśnie tego dziś
potrzebowałem. Dlaczego? Dziś w nocy śnił mi się Shadow... A dokładnie
ten moment naszej kłótni i rozstanie. Bardzo to przeżywam. Kochałem go
jak brata... Zawsze mam nadzieje że kiedyś tu się zaplącze i go
przeproszę i będzie tak jak dawno temu. Za tych dobrych czasów.
Spoglądałem w stronę naszego rozstania(czyli na południe). Ogarnął mnie smutek. Nagle jak
wielkie pocieszenie spadł śnieg. Kocham zimę, śnieg, deszcz. Na moim pysku
pojawił się uśmiech. Zwinąłem się w kulkę i przymknąłem oczy.
Pozwalałem żeby śnieg mnie opatulił i całkiem zakrył. Miałem grubą
sierść więc było mi ciepło.
Pomału robiłem się coraz bardziej senny aż w końcu usnąłem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz