1 cze 2014

Od Jamesa C.D. od Rabbiaty

- PRZESTAŃ! - wrzasnąłem widząc że wadera jest strasznie słaba.
Upadła. Ale roślinność wciąż rosła.
- Wybacz... - ogłuszyłem ją jednym uderzeniem łapy. Była nieprzytomna.
- EJ! - wydarła się Kasumi
- Co? - zdziwiłem się jej krzykiem
- JAK TO CO?! Nie musiałeś aż tak mocno ją uderzyć! - tłumaczyła
Przewróciłem oczyma i zabrałem Rabbiate na plecy. Szedłem powoli a Kas(chyba nie lubi jak ją się tak nazywa, ale niech będzie) szła obok mnie. Co chwilę oglądałem się za siebie. Widziałem mojego dajmona który dokańczał pracę Rabbiaty. Ona ma jednak talent - pomyślałem i sam do siebie się uśmiechnąłem.
Po dziesięciu minutach drogi do jaskini alfy...
- Uważaj. - mruknęła Kasumi - Zaraz spadnie z twoich pleców.
- Zdaje ci się, tak jak mi się zdaje że robi się coraz cięższa. - zaśmiałem się
- Oh... Zanieś ją do Cassidy, ja muszę coś zrobić. - oznajmiła
- Ale Cassidy nie da rady jej uzdrowić, jest zbyt ranna. - stwierdziłem
Brązową wadera dotknęła czoła Rabbiaty i coś szeptała.
- Teraz da radę. - rzekła Kasumi
Pokazałem jej język, a ona po chwili też. Potem odbiegła w stronę plaży.
- Do Cassidy, tak? - mówiłem sam do siebie.
Szedłem powoli. Po piętnastu minutach byłem na miejscu.
- Dzień dobry! - zawołałem wchodząc i delikatnie położyłem Rabbiate na ziemi.
Słyszałem rozmowę... Deynary i Cassidy. Po chwili przyszła Cass i "zajęła" się ranną.

< Rabbiata? >

1 komentarz:

  1. Ludzie, czytam od jakiegoś czasu te wasze opowiadania i sporo osób ma błędny zapis dialogu... ;-;
    ~Deynara

    OdpowiedzUsuń