25 maj 2014

Od Telera

Leżałem na wznak w jaskini, w której mieszkam. Było tam chłodno i przyjemnie, podczas gdy na zewnątrz panował niemiłosierny skwar. Westchnąłem. Oczy wymówiły mi posłuchu już chwilę wcześniej. Próbowałem zasnąć.
Nagle, gdzieś w lesie za polaną na której mieściła się moja obszerna grota, usłyszałem jakiś przeraźliwie głośny,
"wydzierający źrenice spod powiek", krzyk.
Zerwałem się na (nie) równe nogi i chwiejąc się jeszcze przez chwilę, ostrożnie wyjrzałem z jaskini.
- C... co to było...? - zapytałem samego siebie, nie do końca jeszcze przytomny. Następnie odwróciłem się napięcie, chwyciłem pierwszy przedmiot, który wpadł mi w łapy (a był nim spory jak na swój rodzaj martwy, znaleziony niedawno w lesie Fruczak gołąbek [nie chodzi o ptaka, lecz o motyla z rodziny zawisakowatych]), i za wszelką cenę, porzucając pomysł wyjścia służącą do tego, dużą dziurą w ścianie jaskini, próbowałem wydostać się "oknem", którym była nieco mniejsza wyrwa w skale. Doriero po kilku minutach gdy oprzytomniałem już zupełnie, zorientowałem się, że coś jest ze mną nie tak. Zrezygnowałem z użycia jako broni przed napastnikiem, który darł się tak przed chwilą, Fruczaka gołąbka, i wybiegłem z jaskini wyjściem głównym.
Zobaczyłem coś, co w moim mniemaniu musiało być owym napastnikiem i rzuciłem się na to coś bez namysłu. Zobaczyłem nieznanego wilka, zaskoczonego tak samo jak ja.

< Ktoś? >

1 komentarz: