„I znowu zachciało mi się przygód” pomyślałem, gdy staczałem
się z kolejnego zbocza. Spojrzałem w górę. No to kiepsko. Tam się raczej już
nie dostanę. Podniosłem się i otrzepałem z ziemi i liści. Zacząłem się
przebijać przez zarośla. W jednej chwili mnie zamurowało. Akurat tu nie
chciałem trafić. Gadzia Opoka. Królestwo najpotężniejszych smoków świata. Jeden
z Siedmiu Smoczych Azyli. Na gigantycznej polanie, spowitej mgłą, zdołałem
zobaczyć smoka. Gigantycznego smoka, i kilka mniejszych. Daj boże żeby to nie
był Celebrant. Zacząłem się powoli wycofywać, z nadzieją że gady mnie nie
zauważą. Ale oczywiście musiały. Poczułem jak coś chwyta mnie za ogon.
- O, patrz Navarog.
Jedzonko przyszło.
- Nie lubię wilków – odparł czarny, połyskujący smok. –
Dobrze o tym wiesz, Celebrancie
- Nie wybrzydzaj. Rzadko się takie trafiają
- Daj mi wreszcie spokój
- nie fajny typek – pomyślałem
Zza drzew wyłonił się jak dotąd najmniejszy smok. Miał lśniące
białe łuski, strukturą przypominające łuski starszego czarnego smoka. Jego
skrzydła były złożone, ale widziałem że były gigantyczne. Biały smok odezwał
się w dziwnym języku. Już gdzieś go słyszałem.
- Ayah, silakan tinggalkan dia sendirian.
- Jangan
ikut campur, anak.
- Dia bukan
serigala magis biasa. Dia bayangan pawang.
- Apa yang
kau bicarakan? Anda tahu lampu naga hal-hal seperti itu? Lebih cepat aku
perhatikan.
- Biarkan
saja dia!
- Apa yang kaukatakan, Raxtus? Aku tidak akan memerintahkan
anak nakal!
Czułem jad w głosie czarnego. Była to ostra wymiana zdań.
Duży upuścił mnie na ziemię. Uderzyłem o nią z cichym hukiem. O ile dobrze
pamiętam Navarog, ruszył na młodszego. Chciał się zamachnąć łapą, ale ten
strzelił w niego kulą światła i odbiegł. Podbiegł do mnie, chwycił mnie w
szpony. Wszystko to działo się tak szybko, że nawet się nie odzywałem. Dopiero
po jakiś 100 metrach, smok wylądował.
- Przepraszam, że to tak szybko nastąpiło. Nie chciało mi
się czekać. Raxtus. Raxtus jestem
-…- dobra, co jak co, ale ze smokiem gadam pierwszy raz.
- Języka w pysku nie masz ?
- yyy. Sorry zamurowało mnie.
- Tak jak wszystkich innych. Jestem jednym z najmniejszych
smoków.
- Nie chodzi i to. Pierwszy raz gadam ze smokiem…
- Chociaż ktoś.
- Czemu mnie uratowałeś ?
- Wyglądałeś inaczej niż reszta wilków. Masz wokół siebie
jakąś czarną poświatę. Ciągnie się za tobą cień… Jesteś inny
Spojrzałem na siebie i za siebie. Żadnej poświaty, żadnego
cienia. O czym on gada ?
- Nic nie widzę
- Nie dziwię się. Tylko smoki to widzą. Smoki światła widzą
cień. Smoki cienia, widzą światło. Tak na marginesie- jak masz na imię ?
- Louie, Louis, Kinubi. Wybierz sobie jedno.
- Niech będzie Louis.
- Spoko. Opowiesz mi cos o sobie ? O reszcie tych smoków ? O
swojej krainie, gadziej opoce ?
- Jasne. Coraz bardziej mnie interesujesz – odpowiedział
<C.D.N>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz