-Co to? – Spytałem.
-Nie wiem.
Po pewnej chwili z drzew skoczyła wiewiórka. Zupełnie taka sama jak
inne. Ruda puszysta kita i małe szpiczaste uszka. Ale zaczęła piszczeć i
napisała coś na ziemi. „?melecieajyrzp ćatsoz śybłaichc yzC”.
Wiewióreczka złapała się za twarz i przejechała łapkami po pyszczku.
Pewno miało to wyrażać „Ty idioto…”. Wskoczyła mi na kark i odwróciła
głowę. Aaa. To było „Czy chciałbyś zostać moim przyjacielem?”. Napisałem
jej „Ok. Chodź.”. I wskoczyła mi na kark, gdzie nie było sarny.
-Jak dać jej na imię? – Chciałem poradzić się, Celii, bo ona ma Dajmona.
Wiewiórka znów chwyciła się za głowę. Zeszła i napisała, że jest samcem i nazywa się Leon, po czym znów była na moim grzbiecie.
-Mądra… -Jak Celia to powiedziała Leon zrobił jej taką minę jakby chciał powiedzieć „ Serio… Serio?!”-Sorka mądry…
-Odprowadzić Cię Celio? – Zaproponowałem wilczycy, gdyż widziałem, że już ledwo z wycieńczenia stoi na łapach.
(Celio?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz