7 lut 2014

Od Lawliet'a

Tak się zastanawiam... jak tu właściwie wszystko rozpocząć. Co napomknąć jako pierwsze...
Najłatwiejszym by było wspomnieć o swojej historii, opowiedzieć trochę o wcześniejszym życiu, aby zająć miejsce i aby było tych słów jak najwięcej.
Ale cóż zrobić, kiedy życia tak naprawdę "dotychczasowo" się nie miało? "Dotychczasowo" można zawrzeć w cudzysłowie, bo tak naprawdę nikt nie wie, czy tutaj faktycznie zacznę "żyć".
Wątpliwe.
Ostatecznie zbiorę się na ten wysiłek i coś niecoś pomruknę o przeszłości.
Urodziłem się... gdzieś. Sam nawet nie wiem i może nawet lepiej, bo nie muszę wracać tam myślami. Moimi rodzicami byli... tu też należy postawić puste miejsce, bo rodzice najwyraźniej mnie nie kochali i nie czuli zwyczajnej potrzeby utrzymania mnie przy życiu. Musiałem być co najmniej pomyłką, jakimś niewygodnym epizodem o którym najlepiej zapomnieć i żyć dalej. Nie ukrywam, że we wczesnym dzieciństwie pragnąłem poznać powód mojej samotności, ale szybko mi to przeszło i stało się obojętne, zapomniane, a ja nie miałem im to za złe nawet przez chwilę. Chociaż właściwie... pamiętam parę opcji, które sobie zmyśliłem, aby było mi lżej na duszy.
Najbardziej lubiłem tę, w której moi rodzice bardzo pragnęli mnie mieć, lecz nie mogli ze względu na trwającą wojnę, dlatego aby mnie uchronić, pozostawili gdzieś w lesie.
Teraz jest to dla mojej osoby zwykły absurd. Teraz, wciąż uważam siebie za wcześniej wspomniany niewygodny epizod.
W ostateczności bywałem w niezliczonej ilości watahach, ale nigdy na dłużej. Wystarczyło mi to jednak, aby dotarło do mojej osoby, że każdy inny wilk, mający za sobą przeżycia niebywale podobne do moich, (Zdarzało się to dosyć często. Sierot było pełno i nie wyróżniały się wśród tłumu) bardzo tęsknił za rodzicami, użalał się nad sobą, że jest do niczego, czuł się winny za swoją samotność ewentualnie stąpał hardo po ziemi nie zważając na tę przeszłość.. Ale nie ja. Jak już wcześniej mówiłem, mnie to było całkowicie obojętne i dziwiło to nieco pozostałych.
A no właśnie. Skoro już zacząłem trochę w tym temacie i mówimy o wzorowych wilkach różniących się od siebie najczęściej tylko i wyłącznie wyglądem, gdyż historia i charakter są właściwie identyczne...
Tak, tak, moje życie wcale nie było ciekawe. Tylko mała, flegmatyczna wędrówka ze stada do stada, nic więcej. Bywało, że porównywałem się pod tym względem do pozostałych. Banalnym było zaobserwowanie znaczącego faktu, iż większość miała za sobą pozornie "ciekawe" drastyczne przeżycia. Najczęściej była to spowodowana najróżniejszymi aspektami furia podczas której, delikwent zamordował rodziców/rodzeństwo/całą watahę. Bywa też przypadek "Demona", żyjącego w kimś i inne głupoty. W sumie to chyba jedne z najpospolitszych przykładów jakie można wymienić.
Ah, no i charaktery! Przeważnie spotykałem kilka typów, takich jak - Super buntownik buntowniczka - wilk, który nie lubił wszystkich i wszystkiego co zdawało się żyć, a czasami nawet i nie, bo napotykałem osobniki wyładowujące swoją frustrację na bodajże kamieniach.
Delikatny kwiatuszek - najczęściej wadery, które delikatnością przypominały kruchą porcelanę. Bojące się byle czego i bardzo wrażliwe na cokolwiek.
Optymista - przeważnie z ADHD, kochający wszystko i cieszący się ze wszystkiego.
Emo - biedna zbłąkana duszyczka nienawidząca swego życia. Przynajmniej jeden taki/taka na watahę.
Casanova - Typek mający swój prywatny wesoły harem, ewentualnie usiłujący taki stworzyć.

Dobra, chyba się już uciszę na ten temat, zanim znajdą się Ci, którzy zechcą na siłę przypisać mnie do jakiegoś typu, ewentualnie stworzyć własny do którego mnie wcisną jak do słoika.
Tak więc, widać. Lubiłem "porządkować" i "szufladkować" wszystkich dookoła i większość z nich z łatwością mieściła się gdzieś w obrębie wymienionych. Robiłem to indywidualnie, znudzony rutyną dnia.
Wyśmienicie, straciłem wątek...
Ah! No tak!
Więc... co tam jeszcze do mojej historii? Chyba nie mam co więcej dodawać. Zostałem wychowany przez jednego z nauczycieli z pierwszej watahy w jakiej zabawiłem. Watari, tak na niego mówiłem...
Nieważne.
Jak trafiłem do tej wesołej i połowicznie unikalnej społeczności? Tak jak na mnie przystało, przeszedłem sobie przez granicę nie do końca pewny gdzie jestem i jak gdyby nigdy nic, paradowałem po cudzym terenie. Zauważył mnie jeden z wilków i przyznam szczerze, że zaskoczył mnie brakiem zdziwienia na pysku, bo z takowym się zazwyczaj spotykałem, kiedy trafiałem na czyjeś domostwo bez akompaniamentu huków, bez przepełnionej przerażeniem/zgryzotą miny czy bez całkowitego wyczerpania psychicznego i fizycznego. Nie trudno się domyślić, iż to także były najczęstsze sposoby przybyć.
Zadowoliło mnie to. Może tu nie będzie tak... typowo jak wszędzie?
Nadzieja matką głupich.
Tak czy owak, tutejszy mieszkaniec zaczął powoli iść w moją stronę. Zjeżony i spięty stanął kilka metrów ode mnie.
- Kim jesteś i co tu właściwie robisz!? - krzyknął wilk.
- Spacerowałem. - odpowiedziałem krótko pomijając pytanie o moją tożsamość. Na jego pysku zagościło zakłopotanie. Przecież mogłem być jakimś szpiegiem, ale równie dobrze tym kim byłem, jakimś "zbłąkanym wędrowcem" którego należy powitać stałą formułką "A może dołączysz do watahy? (...) Chodź zaprowadzę Cię do Alphy."

<Ktoś chętny dokończyć me bezwartościowe wypociny i przerodzić w coś ciekawszego? D:>

PS. Gomenasai że długo. Brak weny
PPS. L sobie pierdzieli, tak naprawdę bez różnicy czy wilki są typowe. Tak się składa, że mój cny Rin, także jest podgatunkiem wymienionego "Przypadku Demona", także nie przejmujta się tym (uprzedzam na przyszłość, bo niektórzy spinają się za takie przemyślenia) ;p Zresztą nie są one zbyt ważne, po prostu brak pomysłu na opowiadanie. Nie zwracajcie uwagi.

2 komentarze:

  1. Och, Rin, kopę lat! ;D Ja też mam swój wielki powrót. Cz mogę więc wziąć na siebie kontynuację? ~Deynara /Zari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, bierz! Wielkie powroty nadchodzą! xD
      Ja jutro napiszę coś od Rin'a, muszę jeszcze tylko wymyślić co i zobaczyć jak będzie z weną xD
      ~Rin i Lawliet

      Usuń