24 paź 2013

Od Deynary - "Zioła i popiół"

Wciągnęłam pełną piersią zapach ognia. Nie wiem, jak go opisać. Był... specyficzny. Lekko drapiący, gorzki. Właściwie można powiedzieć, że tak pachnie popiół i dum. Ale ja wolałam mówić, że to zapach ognia i ciepła.
Uniosłam się z posłania z mchu i potrząsnęłam głową. Z zadowoleniem zauważyłam, że nie zabolała mnie głowa. Co innego skrzydła. Przyjrzałam im się uważnie, były lekko pokiereszowane. Nie spodziewałam się co prawda niczego innego.
Myślałam, że obudzę się u Kasumi, skąd to pochodzi moje ostatnie wspomnienie, ale nie. Byłam u siebie.
Nie sama.
- Arduin? - spytałam.
Wilk obrócił się gwałtownie.
- Ile dni byłam chora? - zapytałam od razu prosto z mostu.
- Cztery, nie licząc dnia wypadku - odpowiedział z ulgą w głosie. - Jak to dobrze, że już się lepiej czujesz. - W jego głosie pobrzmiewała wyraźna ulga. - Bo czujesz, prawda? - zapytał.
- Tak, tak..- odpowiedziałam w zamyśleniu.
Zastanawiałam się, kiedy zaczął tak bardzo przejmować się moim stanem zdrowia i samopoczucia. Czuł się winny? Nie powinien. Znam jednak koś innego, kto owszem...
- Nie złość się na Armina - powiedział szybko, podchodząc do mnie i przysiadając obok. - Widzę po twojej zasępionej minie - dodał, gdy już otwierałam usta, żeby spytać, skąd ta myśl. - Postąpił z zasadami watahy - kontynuował. - Trzeba go raczej pochwalić za zimną krew i szybkie działanie.
Nagle zrozumiałam. Połączyła nas specyficzna więź, którą mogą zrozumieć tylko osoby, które nawzajem zawdzięczają sobie życie. I tak było w naszym wypadku. Nie wątpiłam, że Kasumi zabroniła mu uczestniczyć w polowaniach i odpocząć, a on cały ten czas przeznaczył na czuwanie przy mnie i podawanie lekarstw.
- Zosatwił nas - wychrypiałam.
- Nie wiedział. Rozmawiałem z nim ostatnio, a raczej przyszedł zobaczyć, jak się czujesz.
- A ja w ogóle się nie czułam - dokończyłam, na co on tylko skinął głową.
Pomyślałam, że gdybym mogła powtórzyć to, co stało się na polanie podczas bitwy, zrobiłabym to.
- A co wiadomo o tamtych obcych? - spytałam, zmieniając temat.
Zachmurzył się.
-To my byliśmy tam obcy - poprawił mnie.- Będzie z tego jakaś wielka sprawa. Mówiono mi, że to Wataha Krwistego Nieba.
Parsknęłam wzgardliwie.
- Jaka oryginalność w nazwie.
- Nie bagatelizuj. Widziałaś, co potrafią.
Machnęłam łapą.
- Bywało gorzej - stwierdziłam.
- Jesteś pewna? - zapytał z głębokim powątpiewaniem, unosząc jedną brew.
Zamyśliłam się na chwilę.
- Nie - powiedziałam w końcu. - A teraz chodźmy do strumienia, bo usycham - dodałam szybko, zanim przedłużył temat.

<< Twoja kolej, Arduinie ^-^ >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz