Zirytowała mnie jego postawa. I jego "przemowa". To było baaardzo...
dziwne i wkurzające. Ale "kielich" przepełnił się wtedy gdy powiedział:
"zamiast krwi, w mych szlachetnych żyłach płynie mleko. Łyso?". a te
"ŁYSO" brzmiało mi w głowie przez chwilę. Po czym wybuchłam śmiechem. To
przecież komiczne! Bocian chce upokorzyć wilki! HAHAHA! Kto by
pomyślał. Mam swój honor i to zaraz temu "modremu" czy może nawet
"mądremu" wpoję kulturę i trochę szacunku.
- Kreska! Czy to nie jest zabawne że on mówi do nas jak do SŁUŻĄCYCH!? - mówiłam przez śmiech
Kreska w odpowiedzi zaczęła się chichrać i też wybuchnęła śmiechem. Śmiałyśmy się chwilę a bociek "strzelił" focha.
- Hm, ja nie wiem co was tak bawi. - stwierdził zapeszony
- W twoich SZLACHETNYCH żyłach PŁYNIE MLEKO? - ja i Kreska powiedziałyśmy to jednocześnie
- No cóż, nie musicie mi wierzyć, wystarczy wam tylko tego świadomość. - odpowiedział spokojny
- Ykhmy, ykhmy, niech pan Mundus pozwoli że pana ugościmy, KRÓLEWSKA
MOŚĆ pozwoli że podam menu co może pan zjeść. - powiedział sztucznie
Kreska
Bocian spiorunował nas wzrokiem.
- Dobra, dobra. Teraz pozwól że znajdziemy dowody na to że masz mleko
zamiast krwi. - oznajmiłam wstając i oblizując pysk. Kreska zrobiła
podobnie
- Ej... co wy? O co wam chodzi? Chyba nie chcecie mnie skaleczyć? - pytał Mundus wystraszony
- Czemu nie, jak nie będziesz uciekał to potrwa kilka sekund. - straszyła go Kreska
Rzuciłyśmy się na niego pozorując atak. Bociek złapał przynętę i
uciekał. Był szybki ale ja i Kresak siedziałyśmy mu na ogonie. Właśnie
miałyśmy go dopaść gdy on nagle wszedł na drzewo i zniknął. Zanim
zdołałam cokolwiek powiedzieć usłyszałam jego krzyk z tyłu:
- NA KOGO WYPADNIE NA TEGO BĘC!
Spojrzałam do tyłu i ujrzałam jak leci w naszym kierunku. Czarna wadera
odskoczyła w bok a ja w drugi bok ale i tak wypadło na mnie. Poczułam
uszczypnięcie i potem WYRWAŁ MI FRAGMENT FUTRA NA KARKU! Co za
<cenzura>! Pisnęłam z bólu. Nie przejmowałam się Kreską tylko po
prostu na niego skoczyłam z dzikim wrzaskiem. On wypuścił z dziobu moje
futro a ja go przewróciłam na ziemię i zacisnęłam delikatnie zęby a jego
szyi.
- Samantha, zostaw go. - mówiła złotooka wadera
Poluzowałam uścisk i tym razem chwyciłam za skrzydło i z całą siłą uderzyłam go o drzewo. Wyplułam pióra które mu wyrwałam.
- "Ząb za ząb". - warknęłam
< Kreska? Samanthe "nieco" poniosło. xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz