12 lut 2014

Od Daynary - "Wieczór panieński"


- Disco? -zawołałam, krążąc między niskimi, ale rozłożystymi drzewami o grubych konarach. Była to jedna z ulubionych okolic w watasze tego pijackiego wilka.
- Disco! -krzyknęłam.
- Ten dureń pewnie jak zwykle ma wszystko gdzieś...- wymruczała moja dajmonka. Z jej smoczego nosa unosiła się stróżka dymu.
- Nie denerwuj się, ten impertynent na pewno gdzieś tu jest - sama byłam już lekko zirytowana.
- Co znaczy impertynent? -usłyszałyśmy z zarośli pijacki głos, rozwlekający samogłoski.
- Masz kaca. -By to stwierdzić wystarczyło mi jedno spojrzenie na Disco. Uniósł zawadiacko brwi.
- To coś nowego, kiciu? -zapytał.
- Uhłe... - skrzywiłam się. -Jesteś obrzydliwy! Mam nadzieję, że nie wyżłopałeś naszego zamówienia?- zmieniłam temat na właściwy.
Twarz Discovery skrzywiła się z pogardą.
- Rozcieńczone kolorowe drinki są dla wader - rzucił. -Nie masz widać ochoty na flirt, hę?
- Przypalę ci tyłek - rzuciła luźno Meritxell. Na tę smoczycę można liczyć, nie ma co!
- Ej, ej! - wilk cofnął się o dwa kroki. -Nie unoście się, dziewczynki!
Z nozdrzy Meritxell strzeliło kilka iskier.
- To ja... Ja pójdę po skrzynkę -wypalił i wycofał się, a ja i moja smoczyca zaśmiałyśmy się w duchu.
Wilk podrzucił nam skrzynkę, wypalił krótkie " niemazacokotekniedziękuj" zanim jeszcze się odezwałam i zniknął w lesie, by topić się w swojej pijackiej egzystencji gdzieś indziej.
Meritxell odchrząknęła.
- Wiesz.. Ładna ta skrzyneczka, nie ma co.
Mówiąc ładna, smoczyca miała na myśli"pokaźnych rozmiarów". Milutko.
- Dotaszczy to na plażę? -zapytałam z powątpiewaniem, na co Meritxell wzruszyła ramionami.
Jakoś nam się udało. Ostatnia kropka nad i: postawiona!
Zanim pokłóciłam się z Tomem, spędziliśmy na plaży (której swoją drogą nie lubię) kilka dni, a choć wszyscy sądzili, że po prostu się obijamy i cieszymy swoim "sam na sam", my pracowaliśmy nad budową drewnianej altany na niskim klifie- miejsca na wieczór panieński Kassy i Cassy (fajnie to brzmi, nie?). Zbyt mocno wkręciłam się w rolę druhny, by sobie odpuścić. Altana była śliczna, powiem to nieskromnie- bez podłogi, pod łapami piasek. Dach kryty liśćmi palmowymi, pachniało słoną wodą i kokosami. Kolumny oplecione były lampkami przypominającymi te świąteczne. Po środku stało ognisko, a cała konstrukcja znajdowała się na jakimś niskim, może sześciometrowym klifie, z którego można było skakać do wody. W skrócie - dla kogoś bardziej sentymentalnego ode mnie i bardziej lubiącego wodę było idealnie.
O tym wspaniałym miejscu wiedziałam tylko ja i Tom, a od paru godzin wszystkie wilczyce z watahy.
- Słońce zachodzi- wyrwała mnie z myśli Meritxell. Wyszczerzyłam zęby.
- Już czas. Zaraz zacznie się zabawa.

<Któraś z zacnych pań naszej watahy? ^^ APEL DO TOMA: 1. Czy ty w ogóle czytasz moje opowiadania? -.- i czy wyłapałeś moment, w którym się na ciebie fochnęłam?>

4 komentarze:

  1. Ale może być kilka dokończeń? Taki opis jak każda z nad przeżyła teń wieczór. ^.^
    ~ Samantha

    OdpowiedzUsuń
  2. Bym zapomniała:
    "(...)Twarz Discovery skrzywiła(...)"
    Ja jestem autorką tego przezwiska 'Discovery'. DX
    ~ Samantha

    OdpowiedzUsuń
  3. Em... tak, Tom czyta twoje opowiadania i wpadł na moment w którym się Daynara na niego fochnęła, ale nie mam kiedy napisać opka, bo mam problem Dx
    ~ Tom

    OdpowiedzUsuń
  4. Odnotowane XD A dokończeń może byc klka, ale mi zostawcie zakończenie! :D ~Deynara/Zari

    OdpowiedzUsuń