Nie wiem dlaczego, ale wargi same rozłożyły mi się w szerokim uśmiechu.
-A ty? - zagadnął Arduin.
- Co ja? - spytałam nieobecnym głosem, obserwując czaple wodne.
- Twoja moc. Co kontrolujesz?
- Wilki - powiedziałam po zastanowieniu. Oczy Arduina zabłysły.
- To nie to samo co moje ptaszki, wyższa szkoła jazdy - przyznał.
- Chodzi o to, że moim żywiołem jest magia i umysł - sprostowałam. - Dosyć rzadkie moce, sam przyznaj.
- Wyjątkowe - powiedział w zamyśleniu.
I w tej chwili niezgrabny puchata kaczka-podrostek usiadła na mojej
głowie, a przez jej ciężar poleciałam do przodu, prosto na Arduina.
Gwoli ścisłości przewróciłam się na niego, a przez przygniatające nas
ptaki nie mogłam zejść. Wilk odesłał ptaki i - nie obeszło się bez
niefortunnego stuknięcia czołami- udało mi się z niego zejść.
Cieszyłam się, że rumieniec, który mnie oblał, był teoretycznie niewidoczny.
- Wracajmy już - mruknęłam zakłopotana. - Chciałabym jeszcze dziś odwiedzić Kasumi i wypytać o tych obcych.
- My byliśmy obcy, a Kasumi dziś nie ma - przypomniał, nieobecnym
wzrokiem patrząc na wodę. - Dobrze, chodźmy - dodał po chwili. - Musisz
coś wrzucić na ząb.
<<Arduinie, wiesz co robić >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz